-No chodź! - ponaglił ją
Jace pchnął drzwi. Wszedł do środka, dziewczyna podążyła za nim. Jej oczom ukazało się duże pomieszczenie o wysokim sklepieniu. Pod ścianami stały wysokie regały pełne książek. Podeszli do metalowej drabiny, która służyła do ściągania książek z najwyższych półek. Elisabeth wydała z siebie stłumiony okrzyk.
- Tu jest pięknie - szepnęła.
Jace odwrócony do niej plecami uśmiechnął się sam do siebie. Wszedł powoli po drabinie. Musiał odrobinę wyciągnąć się w bok, aby zdjąć z półki jakiś błękitny album. Zsunął się na dół.
-Trzymaj - powiedział, wręczając jej książkę.
- Co to? - zapytała zdziwiona
- Rodzinny album. Twój rodzinny album. - Jace posłał jej życzliwy uśmiech. - Miałem dać ją Matthew'owi, ale... - nie dokończył, bo Eff zarzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję.
Jace poczuł jak coś mokrego ścieka po jego szyi.
- Ty płaczesz? - zapytał z niedowierzaniem.
Effy puściła go, szybko otarła łzy.
- Nie. - powiedziała. - Jak go znalazłeś?
- Szukałem czegoś innego. Nieważne... - odpowiedział.
- Ważne. - powiedziała z naciskiem.
- Dziękuję.
Jace poczuł jak coś mokrego ścieka po jego szyi.
- Ty płaczesz? - zapytał z niedowierzaniem.
Effy puściła go, szybko otarła łzy.
- Nie. - powiedziała. - Jak go znalazłeś?
- Szukałem czegoś innego. Nieważne... - odpowiedział.
- Ważne. - powiedziała z naciskiem.
- Nie ważne. Nie twój interes. - powiedział spięty.
- Chcę wiedzieć, powiedz.
- Zawsze wtykasz nos w nie swoje sprawy? To irytujące. Zajmij się sobą. Ludzie nie lubią takich osób. - odpowiedział jej i ruszył w stronę drzwi. Krok miał tak szybki, że prawie biegł.
- Teraz już się nie dziwie dlaczego nie masz dziewczyny! - krzyknęła
Jace stanął i odwrócił się do niej. Miał gniewny wyraz twarzy.
Jace stanął i odwrócił się do niej. Miał gniewny wyraz twarzy.
- I vice versa - powiedział.
Elisabeth zapiekły oczy. A jednak jesteś dupkiem.-pomyślała. Podbiegła i zdzieliła go pięścią w twarz, następnie uciekła ze łzami na policzkach. Jace stał i trzymał się za twarz.
***
Mackenzie leżała na swoim łóżku, z wielkim zainteresowaniem czytała dalej książkę.
Wojna rozpoczęta. Szable zaczęły się zderzać. Dookoła unosił się zapach krwi i śmierci. Demony atakowały, rozrywały ciała Nefilim ostrymi szponami, ale oni się nie poddawali. Brnęli na intruza, na potwora.
Rozległ się huk otwieranych z impetem drzwi. Mac aż podskoczyła na łóżku jakby nagle poczuła tam szpilkę. Elisabeth wbiegła do pokoju płacząc, rzuciła się na swoje łóżko. Mackenzie patrzyła na na nią zdziwiona.
- Co jest? - zapytała zdezorientowana. Elisabeth nic nie odpowiedziała - Błagam, tylko nie mów, że to przez tego blondyna...
- Dobrze. Nie powiem - jej głos był duszony przez poduszkę, w którą wtuliła twarz. Prawie nie mogła oddychać, ale nie zważała na to.
Mackenzie zacisnęła ręce w pięści. Jak mógł być takim dupkiem? Wszyscy przystojni faceci to dupki-powiedziała sobie w duchu.
Mackenzie zacisnęła ręce w pięści. Jak mógł być takim dupkiem? Wszyscy przystojni faceci to dupki-powiedziała sobie w duchu.
- Idę mu nogi z dupy powyrywać -Effy już współczuła Jace'owi. Mac zerwała się z łóżka.
Biegła korytarzem, nie zwracała uwagi na nic. Miała zamknięte oczy i ręce zaciśnięte w pięści. Nagle w coś wpadła, raczej w kogoś. Otworzyła oczy. Nad nią stał Matt.
- Gdzie się tak śpieszysz? - zapytał zdziwiony.
- Gdzie jest pokój Jace'a?! - zapytała krzykiem. Matthew się uśmiechnął.
Był zadowolony, że Jace coś przeskrobał. Nienawidził tego dupka, zawsze coś go od niego odpychało. Nie chodziło o wygląd, ale o charakter. Zawsze pewny siebie, arogancki i samolubny. Mimo to dziewczyny zawsze słaniały się przed nim na kolanach, żeby się z nimi umówił. Bez sensu. To on był wrażliwy i przyjacielski, może nie wyglądał jak Jace, ale przecież nie wygląd się liczy...
-Gdzie jego pokój?! - powtórzyła głośniej. Matt oprzytomniał.
- Tam. - wskazał na drzwi parę metrów od nich. Mac natychmiastowo wstała.
- Dzięki. - rzuciła na odchodnym.
Po chwili doszła do pokoju Jace'a. Pociągnęła za klamkę, drzwi były zamknięte. Wcale nie spodziewała się, że będą otwarte. Normalnie użyłaby steli i narysowała na drzwiach znak otwierający, ale tym razem chciała mieć spektakularne wejście. Stanęła na drugim końcu korytarza, wzięła krótki rozbieg i uderzyła ramieniem o drewniane drzwi. Poczuła krótki, ale mocny ból. Drzwi wypadły z zawiasów.
Jace siedział na łóżku, rysując runę. Nie miał na sobie koszuli.
- Gdzie się tak śpieszysz? - zapytał zdziwiony.
- Gdzie jest pokój Jace'a?! - zapytała krzykiem. Matthew się uśmiechnął.
Był zadowolony, że Jace coś przeskrobał. Nienawidził tego dupka, zawsze coś go od niego odpychało. Nie chodziło o wygląd, ale o charakter. Zawsze pewny siebie, arogancki i samolubny. Mimo to dziewczyny zawsze słaniały się przed nim na kolanach, żeby się z nimi umówił. Bez sensu. To on był wrażliwy i przyjacielski, może nie wyglądał jak Jace, ale przecież nie wygląd się liczy...
-Gdzie jego pokój?! - powtórzyła głośniej. Matt oprzytomniał.
- Tam. - wskazał na drzwi parę metrów od nich. Mac natychmiastowo wstała.
- Dzięki. - rzuciła na odchodnym.
Po chwili doszła do pokoju Jace'a. Pociągnęła za klamkę, drzwi były zamknięte. Wcale nie spodziewała się, że będą otwarte. Normalnie użyłaby steli i narysowała na drzwiach znak otwierający, ale tym razem chciała mieć spektakularne wejście. Stanęła na drugim końcu korytarza, wzięła krótki rozbieg i uderzyła ramieniem o drewniane drzwi. Poczuła krótki, ale mocny ból. Drzwi wypadły z zawiasów.
Jace siedział na łóżku, rysując runę. Nie miał na sobie koszuli.
- Istnieje coś takiego jak prywatność. Poczytaj o tym. - powiedział zwrócony do niej plecami.
Mac szybkim krokiem podeszła do niego. Zachował się jak ostatni dupek i tak powinien zostać potraktowany. Nikt nie miał prawa krzywdzić Effy.
Mac szybkim krokiem podeszła do niego. Zachował się jak ostatni dupek i tak powinien zostać potraktowany. Nikt nie miał prawa krzywdzić Effy.
- Dzięki za radę - powiedziała i uderzyła go pięścią w twarz.
- Dlaczego mnie uderzyłaś?! - wrzasnął.
- Oh, nie wiem. Może po prostu ci się należało, za Eff?! - krzyknęła
- Ty też wtykasz nos w nie swoje sprawy? Idź weź coś na uspokojenie. Złość piękności szkodzi. - powiedział z sarkazmem - Nie masz własnych problemów krasnalu? Ja, osobiście radzę ci popracować nad lewym sierpowym. - uśmiechnął się. Był to dziwny uśmiech, pełen pogardy i nienawiści.
Nie miał prawa jej tak nazwać. Nikt nie miał prawa jej tak nazywać. Nikt.
- Jak śmiesz! - kopnęła go w piszczel. Miała nadzieję, że złamała mu nogę. Choć bolesne wgniecenie kości też by jej wystarczyło.
Wybiegła z jego pokoju wściekła. Przebiegła po drzwiach i ruszyła jak najdalej. Jak najdalej od Jace'a.
Nie miał prawa jej tak nazwać. Nikt nie miał prawa jej tak nazywać. Nikt.
- Jak śmiesz! - kopnęła go w piszczel. Miała nadzieję, że złamała mu nogę. Choć bolesne wgniecenie kości też by jej wystarczyło.
Wybiegła z jego pokoju wściekła. Przebiegła po drzwiach i ruszyła jak najdalej. Jak najdalej od Jace'a.
***
Krótka trawa Central Parku skąpana była w blasku okrągłego księżyca. Gałęzie drzew kołysały się na lekkim wietrze szeleszcząc cicho. Ptaki już dawno spały w swych bezpiecznych gniazdach. Oprócz cichych odgłosów natury i samochodów, było tu dość cicho. Ani jednej żywej duszy.
Na jednej z ławek siedziała niska dziewczyna wpatrzona z sztuczną uwagą na swoje buty. Nagle rozległo się ciche warknięcie. Mackenzie podniosła wzrok. W krzakach świeciły się dwa, małe, złote punkty. Były za duże jak na oczy zwykłego bezpańskiego kota. Psa z resztą prawdopodobnie też. Zerwała się z ławki, ale było już za późno. Stworzenie rzuciło się na nią. Uderzyło ją w klatkę piersiową potężnymi łapskami i popchnęło na ławkę, wyłamała ciałem oparcie. Poczuła jak z jej bolących pleców leci krew i wsiąka w rozdartą koszulkę. Potwór warczał przygniatając ją do ziemi. Wymierzyła mu cios w śliniący pysk. Odskoczył do tyłu. Mac zyskała czas aby się podnieść. Zaczęła biec w przeciwnym kierunku. Nagle poczuła dwa ostre szpikulce wbijające się w jej nogę. Zwierze pociągnęło ją do tyłu. Uderzyła głową w ziemię. Krzyczała wyrywając nogę, ale trzymana była mocno. Jedyne co robiła to tylko pogarszała swoją sytuację.
Nigdy jeszcze nic jej nie zaatakowało, tym bardziej kiedy nie miała przy sobie żadnej broni, a wokół nie było nikogo. Wydawało się jej, że to koniec, że jej śmierć jest już pewna. Widziała pysk bestii umazany krwią, swoją nogę przez nią rozszarpywaną. Nie mogła już nic zrobić, tylko czekać aż skoczy jej do gardła. To koniec - pomyślała.
Stwór upadł pod ciężarem drugiego, większego. Zaskamlał i odbiegł. "Wybawca" popatrzył się na Mackenzie świecącymi, złotymi oczami. W świetle księżyca doskonale widziała jak wygląda. Duże zwierze podobne z wyglądu do wilka, ale dwa razy większe. Miało duże łapy z ostrymi pazurami, szpiczaste uszy i długi ogon. Jego futro było barwy nocnego nieba. Wilkołak.
Mac wydawało się, że w oczach likantropa widzi coś wyglądającego jak współczucie. Współczucie dla niej. Stworzenie odbiegło od niej w głąb parku. Nie patrzyła dalej na niego. Położyła głowę na trawę. Przed oczami pojawiły się jej czarne kropki. Wkrótce zlały się ze sobą zasłaniając rzeczywistość. Nastała ciemność.
Nigdy jeszcze nic jej nie zaatakowało, tym bardziej kiedy nie miała przy sobie żadnej broni, a wokół nie było nikogo. Wydawało się jej, że to koniec, że jej śmierć jest już pewna. Widziała pysk bestii umazany krwią, swoją nogę przez nią rozszarpywaną. Nie mogła już nic zrobić, tylko czekać aż skoczy jej do gardła. To koniec - pomyślała.
Stwór upadł pod ciężarem drugiego, większego. Zaskamlał i odbiegł. "Wybawca" popatrzył się na Mackenzie świecącymi, złotymi oczami. W świetle księżyca doskonale widziała jak wygląda. Duże zwierze podobne z wyglądu do wilka, ale dwa razy większe. Miało duże łapy z ostrymi pazurami, szpiczaste uszy i długi ogon. Jego futro było barwy nocnego nieba. Wilkołak.
Mac wydawało się, że w oczach likantropa widzi coś wyglądającego jak współczucie. Współczucie dla niej. Stworzenie odbiegło od niej w głąb parku. Nie patrzyła dalej na niego. Położyła głowę na trawę. Przed oczami pojawiły się jej czarne kropki. Wkrótce zlały się ze sobą zasłaniając rzeczywistość. Nastała ciemność.
Świetny rozdział *o* ale uważajcie na powtórki. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy <3
OdpowiedzUsuń